czwartek, 6 października 2016

Festiwal Sera w Baños

Przed naszą podróżą powstał plan na Kolumbię. Była to dla nas wielka niewiadoma i dobrze było mieć poczucie,  że wiemy gdzie i kiedy pojedziemy. Na następne kraje miał on powstawać w trakcie, na przykład w Kolumbii na Ekwador.  Tak się jednak nie stało.
Żeby powstał dobry plan, trzeba poświęcić sporo czasu na szukanie informacji. Zastanowić się, co chce się zobaczyć, jak gdzieś dotrzeć, ile to zajmie. A tu, jak się okazuje, nie ma za dużo tego czasu, bo jesteś ciągle w drodze. Każdą chwilę spędzasz na czymś nowym, więc skupiasz się na tym. Wieczorem natomiast często, z fizycznego zmęczenia, zasypiasz w chwili, gdy tylko otwierasz przewodnik.
Podróżujemy więc bez większego planu, wymyślając co dalej na bieżąco, na przykład dzień, parę dni, tydzień do przodu. Czasami nawet,  co pewnie jest już lekką przesadą, rano jak już wsiądziemy na rowery, nie wiemy dokąd jedziemy. Okazuje się jednak, że taki sposób podróżowania nam obojgu bardzo pasuje. Jego największą zaletą jest to, że w każdej chwili, bez obaw,  że gdzieś nie zdążymy, możemy się na coś zdecydować, na przykład na podstawie tego co ktoś nam właśnie polecił, albo że akurat w danym miejscu coś ciekawego się dzieje.

Tak też się stało, gdy wracając z gór przejeżdżalismy przez małe miasteczko Baños z zamiarem zatrzymania się na godzinę, by zrobić zakupy i złapać internet. Okazało się, że akurat tego dnia rozpoczynał się tam trzydniowy festiwal sera. Zachęceni przez lokalną młodzież postanowiliśmy zostać na jeden dzień i zobaczyć jak to wygląda. Wieść o tym, że w miasteczku jest dwoje białych ludzi, szybko się rozniosla. Przywitano nas ze sceny, Łukasz udzielił mini wywiadu, organizatorzy robili sobie z nami zdjęcia i częstowali piwem*, aż w końcu nawet sam alcalde (czyli burmistrz) wyszedł się z nami przywitać. Byliśmy tym trochę speszeni, ale niewątpliwie było nam miło.
Program na ten dzień przewidywal walki kogutów, wybór La Chica del Queso (czyli Miss Sera),  a wieczorem koncert i tańce. Prezentacje serów i wyrobów mlecznych miały odbyć się nazajutrz. Ostatniego dnia miała być zaś corrida. Koniec końców wybory Miss, z nieznanych nam przyczyn, się nie odbyły. Byliśmy trochę zawiedzeni, bo chcieliśmy zobaczyć na jakiej zasadzie wybierają Miss sera. Zadowoliliśmy się jednak widokiem dwóch Miss z poprzedniego roku :)

Walki kogutów: 

Chłopiec z kogutem bacznie obserwujący jedną z walk

Walki cieszyły się naprawdę dużym zainteresowaniem. Emocje były spore, bo można było obstawiać który kogut wygra i postawić na niego pieniądze. Tyle przyszło ludzi,  że nie każdy mógł zobaczyć walki na żywo z powodu zbyt dużego tłumu. Tutaj, jak się okazało, byliśmy przydatni. Łukasz nagrywał filmiki trzymając aparat z wyświetlaczem ponad ludźmi. Jednocześnie służył więc za telebim dla tych z tyłu co nie widzieli ringu. Gdy przestawał kręcić ludzie prosili by kręcił dalej. 

Poniżej przykładowy filmik z jednej z walk:

Link: Walka kogutów



Jak się pewnie domyślacie wygrał ten czarno-rudy.

Orkiestra:

Kobiety słuchające orkiestry

Orkiestra grała w zasadzie cały dzień.  Nie znamy się na muzyce, ale na nasze uszy grała naprawdę dobrze.

Posłuchajcie sami:


Koncert i tańce:

Wieczorem był koncert lokalnego zespołu. Wyglądał trochę inaczej niż nasze koncerty. Chłopaki z zespołu mieli co jakis czas przerwy w graniu i wtedy znowu grała orkiestra. Konferansjer zaś w trakcie gdy zespół grał dokładal od czasu do czasu jakieś dźwięki od siebie. Ludzie zaczęli niemal od razu tańczyć. Tańczyli starsi,  młodsi i ci całkiem mali. W parach, w kółkach, w różnych kombinacjach, ale wszyscy tańczyli 2 konkretne tańce,  w zależności od tego jaka grała muzyka. Nieśmiało zaczęliśmy tańczyć i my, gdyż było nam zimno. Zaraz zostaliśmy zaproszeni do jednego z kółek.  Tak oto mieliśmy okazję pobawić się z miejscową młodzieżą.

Filmik z tańców:

Link: Tańce



A na koniec zdjęcie odnoszące się do fragmentu tekstu oznaczinego gwiazdką:

*


Zdecydowanie warto było zostać.

2 komentarze: