"En Colombia hay gente muy bonita y muy fea". (W Kolumbii są ludzie bardzo dobrzy/piękni i bardzo źli/brzydcy). To zdanie usłyszeliśmy od Joanny, spotkanej na 54 kilometrze drogi Popayan - Inza. My mieliśmy to szczęście, że na naszej drodze w Kolumbii spotkaliśmy tylko ludzi dobrych. Sama Joanna jest jedną z takich osób. Pozwoliła rozbić się nam za swoim domem, a jako że padało, proponowała nocleg w środku w małej przydomowej restauracji. Takich sytuacji mieliśmy naprawdę sporo. Szukając miejsca na namiot, często pytaliśmy ludzi, gdzie można się rozbić. W odpowiedzi nieraz słyszeliśmy, że tu czyli w ogródku osoby pytanej, bo np. wskazane przez nas pobliskie miejsce jest niebezpieczne i lepiej będzie nam właśnie w ogródku albo na werandzie sklepu naprzeciwko, bo przecież pada, a tam nas nie zmoczy. A jakby tego było mało dostawaliśmy jeszcze ciepłą kawę czy herbatę i coś do przegryzienia np. najpyszniejsze pod słońcem mango:
W wiosce La Arada spaliśmy w ogródku pewnej rodziny. Ponieważ wiał silny wiatr, nie pozwolili nam ugotować sobie obiadu na zewnątrz na naszej kuchence benzynowej.
Przecież jest zimno, nieprzyjemnie i trudno z tym wiatrem. Zaprosili nas do domu, gdzie mogliśmy w cieple i spokoju gotować. Rano natomiast poczęstowali nas przepyszną kawą:
W Suarez, gdzie zatrzymaliśmy, się by trochę odpocząć, zaprosili nas do swojego stolika w knajpce miejscowi. Chcieli sobie z nami po prostu porozmawiać. Częstowali nas piwem i lokalnym jedzeniem, a jak usłyszeli, że nie lubię piwa zaraz znalazł się dla mnie sok. Nie było jak odmówić. Spędziliśmy z nimi naprawdę przyjemnie czas wymieniając się informacjami o życiu w Kolumbii i Polsce:
Po drodze na pustynię Tatacoa, gdzie bardzo mocno dawał nam się we znaki okropny upał, przydarzyła się nam inna miła sutuacja. Nagle z domku, który nie był centralnie przy drodze, zaczęli machać do nas ludzie, zapraszając nas do siebie. Pojechaliśmy więc, by się przywitać i chwilę porozmawiać. Było to rodzeństwo, które weekendy spędza razem właśnie w tym domku letniskowym. Oczywiście na samej rozmowie się nie skończyło. Poczestowali nas, jakże pożądaną w tamtym momencie, wodą z lodem, empanadami i gorącą czekoladą:
Na tej samej drodze, gdy wcześniej trochę pobłądziliśmy, spotkaliśmy kolejnego dobrego czlowieka. Kierowca samochodu, którego spytaliśmy o drogę, wytłumaczył nam jak mamy jechać i gdzie skręcić. Później okazało się, że przy tym właśnie skręcie czekał na nas, żeby się upewnić, że dobrze pojechaliśmy.
Jeszcze jedną osobą o której chciałabym wspomnieć jest Ary Martin z Popayan, którego syn zbiera monety i banknoty, a jego marzeniem jest by zebrać kolekcję z wszystkich krajów świata. Ary zaczepia turystów i prosi o 'obce' waluty by pomóc spełnić marzenie syna. Ma przy sobie specjalną listę z brakującymi walutami. Nam szczęśliwie udało się zasilić tą kolekcję, a Ary odwdzięczył się opowiadając nam o mieście w którym byliśmy i mówiąc czego mamy się wystrzegać. Ary jest osobą niezwykle ciepłą i ciekawą, a do tego sławną przynajmniej wśród turystów z Niemiec, gdyż został opisany na jakimś niemieckim blogu. Na pamiątkę tego spotkania mamy więc zdjęcie ze sławnym człowiekiem:
W Neiva przydarzyła się nam chyba najbardziej niespotykana historia ukazająca bezinteresowność i dobro tutejszych ludzi. Od dłuższej chwili szukaliśmy miejsca, gdzie moglibyśmy coś zjeść, a że było już dość późno, wszystkie miejsca z obiadami w okolicy były pozamykane. Tego dnia niezbyt dobrze się czułam i chyba dałam temu wyraz na mojej twarzy, bo nagle podeszła do nas kobieta z pytaniem czy wszystko w porządku. Twierdziła, że wyglądam na chorą i zapytała, czy mogłaby jakoś pomóc. Gdy usłyszała w czym problem zaprowadziła nas do pobliskiej, zamkniętej już knajpki należącej do jej brata. Knajpkę dla nas otworzono i dostaliśmy tam, nie kłamiąc, najbardziej wypaśny obiad jaki jedliśmy w całej Kolumbii.
Takich sytuacji jak powyżej spotkało nas tutaj całe mnóstwo i nie sposób je wszystkie wymienić. Gdy jednak jakiś czas temu zastanawialiśmy się co w Kolumbii, która obojgu nam się bardzo podobała, jest najlepsze i co polecilibyśmy innym, zgodnie odpowiedzieliśmy, że ludzi. Tak więc polecamy.