Dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma lasami było sobie jezioro. A konkretnie dwanaście tysięcy lat temu, na obszarze dzisiejszej Boliwii. Potem jezioro wyparowało, pozostawiając po sobie 2 mniejsze jeziora i dwa wielkie depozyty soli - czyli salary: Salar de Uyuni i Salar de Coipasa.
|
W tle Salar de Coipasa. |
|
Salar de Uyuni jest jednym z najbardziej płaskich regionów na Ziemi - różnica poziomów nie przekracza jednego metra. Dzięki temu, niezłej pogodzie i dobremu odbijaniu się światła od powierzchni salaru, obszar ten jest używany do kalibracji przyrządów używanych do pomiaru odległości, zainstalowanych na satelitach. |
|
Po dobrym, twardym salarze jedzie się prawie jak po asfalcie. |
|
Czasem jest jednak popękany i wyboisty. Jazda z przyjemności staje się udręką. |
|
Może być też jak gąbka nasączona wodą. Jazdy już nie ma - jest pchanie.
A potem trzeba czyścić rower, żeby go rdza nie zeżarła żywcem. |
|
W porze suchej salar to twarda skorupa solna na górnych kilkudziesięciu centymetrach. Ta warstwa podczas zasychania kurczy się i pęka. Przez powstałe w ten sposób szczeliny wędruje na powierzchnię woda nasycona solą (lub sól nasycona wodą) znajdująca się poniżej. W ten sposób powstają widoczne na zdjęciu miękkie "wały" wysokości paru centymetrów. |
|
Salary w porze suchej służą za idealne drogi między miejscowaściami położonymi na brzegach. Są to chyba najtańsze w budowie i eksploatacji drogi świata. |
|
I najbardziej demokratyczne - tam gdzie więcej ludzi zagłosuje kierownicą, tam większa droga. |
|
Ale nawet taka droga może być dziurawa. |
|
Przez salary regularnie kursują autobusy... |
|
...oraz ciężarówki. |
|
Jednak mimo ogromnej przestrzeni Salaru de Uyuni zdarzaja się tam wypadki.
Pomnik upamiętnia czołowe zderzenie dwóch dżipów z 1 maja 2008 r., w którym zginęło trzynaście osób. |
|
Pośrodku salaru zdarzają się "wyspy",... |
|
...do których można dopłynąć na rowerach. |
|
Istnieje na nich życie - rosną kaktusy... |
|
...albo przynajmniej kępki trawy. |
|
Z daleka salar, mimo że suchy, zdaje się być lustrem, a odbijające się w nim szczyty wysp "lewitują". |
|
Pod powierzchnią Salaru de Uyuni znajduje się ponoć połowa światowych złóż litu. Póki co nie są eksploatowane - Boliwia nie dopuszcza obcego kapitału do wydobycia, a sama nie ma wystarczajacej technologii. Z drugiej strony, eksploatacja Salaru mogłaby zniszczyć unikalny ekosystem i krajobraz. (Edit: informacje nieaktualne. Boliwia doszła do porozumienia w sprawie wydobycia z Japończykami z Toyoty. Więcej informacji o licie i jego wydobywaniu niżej, w komentarzu Magurycznego) |
|
Na koniec praktyczne zastosowanie salaru: można posolić jajko na twardo. |
Już mają technologię wydobycia litu. Od Japończyków. W zamian za udział w zyskach weszła w ten temat Toyota. Chlorek litu i węglan litu jest dość prosty w pozyskaniu. Wystarczy wwiercić się w solankę wydobyć i odparować. Na tym salarze warstwa soli jest dość płytka bo sięga około 400 m. Pod nią jest roztwór solny z zawartoscią chlorku i węglanu litu Separacja jest dość prosta z uwagi na niską masę tego metalu i jego związków Gorzej z krzemianem litu, który występuje w Polsce. Zresztą i tak nasze mądre władze zlikwidowały jedyny zakład, który prowadził badania w tym kierunku a zlokalizowany był w Kowarach. W tej chwili o koncesję na wydobycie w Polsce stara się firma z górali z góry Hebron i sądząc po układzie sił politycznych pewnie dostanie w zamian za jakąś niewielką łapówkę.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za informację. Dodałem sprostowanie w tekście wpisu.
UsuńDzięki wielkie za informację. Dodałem sprostowanie w tekście wpisu.
UsuńA teraz do rzeczy: Od początku waszej wyprawy śledzę jej postępy i jestem pełen podziwu. Nie tylko dla samej wyprawy, ale też sposobu jej relacjonowania. Jestem głęboko przekonany iż powinniście napisać książkę o zmaganiach z Ameryką. Dlaczego tak sądzę? Ano dlatego że porównuję wasze wpisy z wczesnymi felietonami niejakiej Martyny Wojciechowskiej. Dziewczątko do pięt wam nie dorastało a została naczelną NG. Widzę co prawda różnice stylu, od emocjonalnego i barwnego Justyny po inżynierski, ale pełen informacji Łukasza. To może być jednak bardzo dobra mieszanka :) Powodzenia
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo. To naprawdę miło wiedzieć, że to co piszemy ktoś czyta. A jak jeszcze się podoba to już w ogóle dla nas radość.
OdpowiedzUsuńCiekawie dla nas było przeczytać o naszych stylach pisania. Na początku mieliśmy pisać posty wspólnie, ale szybko okazało się, że to niemożliwe. Różnice nie do pogodzenia w jednym wpisie. :)
Książki nie napiszemy. Nasze doświadczenie pisarskie, kończące się dawno temu na wypracowaniach w szkole, to za mało na takie przedsięwzięcie.
Ale za to będziemy pisać o wyprawie na blogu aż do samego końca.
Dziękujemy raz jeszcze i zapraszamy.
Justynko.
UsuńSkromność przez Ciebie przemawia. Oboje macie pazur do pisania. Czytając wasze wpisy przypomina mi się niedościgły mistrz reportażu Melchior Wańkowicz. Jego reportaże mają do dziś niezaprzeczalne walory poznawcze. Tak jak i wasz blog.
Dziękujemy OGROMNIE :)
OdpowiedzUsuń