poniedziałek, 2 stycznia 2017

Hop przez płot - z Chile do Argentyny

Na południe od Villa O'Higgins, tam gdzie kończy się Carretera Austral, nie ma już dróg (no może kilka kilometrów). Ale do Argentyny przedostać się trzeba. Można się wracać kilkaset kiliometrow na drogowe przejście graniczne. Jest też inna opcja, opisywana w przewodnikach jako "przygodowa". Wymaga rejsu dwoma promami (dostępnymi jedynie dla pieszych i rowerzystów) oraz kilkudziesięciu kilometrów pedałowania/pchania/trekkingu. No i ok. 450 zł opłaty za promy. Ale jako że wielu turystów chce zaznac tej przygody,  na samotność nie ma raczej co liczyć.
Nasze głęboko zakorzenione: socjofobia i oszczędność kazały więc wybrać trzecią możliwość - Paso Rio Mayer. Jest to rzadko uczęsczane (trasa przebywana raz na kilka dni) i słabo opisane przejście graniczne dla pieszych i rowerzystów. I znacznie bardziej odległe - tam, gdzie dotarcie przy użyciu wspomnianych promów (do El Chaltén w Argentynie) zajmuje 2 dni, przez Paso Rio Mayer trwa tydzień do dziesięciu dni.

Całość zaczyna się niewinnie. Czterdzieści kilka kilometrów od Villa O'Higgins prowadzi po niezłym szutrze do posterunku Carabiñeros de Chile, gdzie otrzymuje się w paszporcie pieczątkę wyjazdową. Nastepnie należy przejechać przez kilka brodów tworzonych przez szeroko rozlewajaca się rzekę, a potem otworzyć sobie bramę i, najlepiej po uzyskaniu zgody właściciela, przeciąć prywatną posesję*.

Za gospodarstwem kończy się Chile, a zaczyna najciekawszy odcinek. Granicę wyznacza płot z drutu kolczastego. Bramy, bramki lub jakiegokolwiek przejścia - brak. Jednak do Argentyny dostać się trzeba...

Rowery i sakwy przeskakują nad drutem kolczastym (z naszą małą pomocą).

My nie mamy tyle odwagi i czołgamy się pod spodem.

Ucieszeni, że najtrudniejsze mamy za sobą, trochę jadąc, trochę pchając, spotykamy pograniczników argentyńskich. Zapowiadają, że najbliższe 4 kilometry zajmą nam jakies 3-4 godziny. Proponują wskazywanie drogi, twierdząc (podobnie jak chilijscy carabineros), że żadnej ścieżki nie ma. My dziękujemy za pomoc, ale wolimy spokojnie zjeść drugie śniadanie. 
Trasa faktycznie jest niebanalna. Obfituje w mniejsze (choć z rowerem - niełatwe) brody, ...  

... większe brody oraz podjazdy wymagające pchania każdego z rowerów we dwójkę.  

Głównym problemem jednak jest ogromna ilość krzaków, skutecznie przeszkadzających w przemieszczaniu się. Nie brakowało również kolczastych traw czyhających na nasze dętki i wymagających wielkiej ostrożności.

Aż wreszcie, po zapowiadanych ponad trzech godzinach dociera się do gwoździa programu - mostu nad Rio Carrera. Przeprawa przez tą wlasnie rzekę jest (póki co) nieprzezwyciężonym problemem na drodze ku przejściu granicznemu dla aut**.

Most (ponownie - według słów chilijczyków) ma szerokość "jednej owcy"***.

Sakwy przenosi się krocząc bokiem,... 

... a rower przeprowadza okrakiem, w pingwinim stylu. 

Później droga staje się coraz przyjemniejsza.

Choć niekiedy trzeba zsiąść z roweru, to przynajmniej w plecy wieje wiatr.

Jeszcze więcej... 

... i wiecej brodów... 

... a niekiedy i jakis płot się trafi. 

Aż w końcu, po nocy spędzonej poza terenem jakiegokolwiek państwa (przynajmniej według naszych paszportów), docieramy do ostatniej rzeki przed posterunkiem Gendarmeria de Argentina. Nad nią - o dziwo - most. Jeszcze tylko kawa i przekąska okraszona miłą rozmową z pogranicznikami i można ruszać w Argentynę! 

-----------------
Przypisy:
* - właściciel był bardzo miły, chętnie wskazał w którym miejscu należy przeskoczyć płot. Chilijscy pogranicznicy równie chętnie korzystają z gościnności gospodarza - korzystają z terenu posesji, zostawiają na niej nawet auto idąc na patrol.
** - ponoć niekiedy zimą (tj. w czerwcu lub lipcu), gdy lodowce nie topnieją i w rzekach jest niewiele wody, znający drogę miejscowi przekraczają granicę samochodami terenowymi. Niestety nie wiem, w jaki sposób przerzucają auta przez płot.
*** - innym dowodem na pasterskie przeznaczenie mostu jest fakt istnienia "śluz" po obydwu jego stronach, pozwalających na sprawne przeprowadzenie całego stada owiec.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz