piątek, 2 grudnia 2016

Ile klimatów zmieści się w jednym kraju?

Tak jak wspominaliśmy w poprzednim wpisie, wyjeżdżając z Boliwii, postanowilismy trochę "oszukać" i przemieścić się na południe za pomocą autobusów. Dzięki temu w ciągu dwóch dób z krajobrazu solnopustynnego boliwijskich salarów zmieniliśmy klimat na śródziemnomorski w Santiago de Chile, po drodze mijając Atacamę - najsuchszą pustynię świata. Potem kolejne 1000 km na południe i nagle znaleźliśmy się wśród szwedzkich nadbałtyckich szkierów okolic Puerto Montt. Dalej, już na rowerach, wyruszyliśmy ku Bornholmowi - wyspie Chiloe - aby tam zjeść owoce morza i pierogi prawie ruskie oraz zobaczyć pingwiny.

Niedaleko Puerto Montt

Chiloe jest drugą największą wyspą Ameryki Południowej, mniejszą tylko od Ziemi Ognistej. Położone jest w podobnej odległości od równika jak Rzym czy Lazurowe Wybrzeże, choc klimat tu zgola inny...
Mogłoby być wspaniałym celem rowerowym. Wspaniałe krajobrazy, mili ludzie, świetne miejsca na dzikie noclegi na plażach, w miarę tanio (jak na Chile), stosunkowo niewielkie odległości między interesującymi miejscami... Jest tylko jedno ale - teren jest ekstremalnie pofałdowany. Każda droga składa się z niezliczonych podjazdów i zjazdów, praktycznie bez płaskich odcinków. I mimo, że wzniesienia nie są wysokie, a podjazdy raczej krótkie - to bywają niezwykle strome. Na drodze asfaltowej niedługi podjazd o nachyleniu 17% jeszcze da sie zazwyczaj przejechać. Ale dróg asfaltowych poza główną Panamericaną jest jak na lekarstwo. A gdy na szutrze pojawia się podjazd 25%, to nie tylko nie da się jechać, ale i pchać rower obciążony sakwami jest bardzo ciężko.

***

Na Chiloe, od wieków panuje zwyczaj nazywany La Minga (nie mieliśmy niestety okazji osobiście go podziwiać). Mianowicie, w momencie gdy ktoś pragnie z jakiegoś powodu przenieść swój dom kawałek dalej, w inną część tej samej wyspy lub na inną wyspę archipelagu, skrzykuje swych sąsiadów, aby pomogli mu te przenosiny zrealizować. Rzeczony dom zaprzęga się do wołów, a następnie, jeśli to konieczne, wsadza na łódź. Zresztą zobaczcie sami:

La Minga, Chiloe. Źródło: Alan Carvajal, Flickr, Link

Więcej zdjęć:
Google Grafika - La Minga Chiloe

***

Z Chiloe, promem pośród norweskich fjordów, popłynęliśmy na kontynent, by ruszyć na południe drogą Carretera Austral. Następnie, jeśli czas pozwoli, wybierzemy się na subpolarną, porośniętą tundrą Ziemię Ognistą. Na Antarktydę, niestety, tym razem nie dotrzemy.


Owce mają pastwisko z widokiem na ocean.

Tradycyjne danie - curanto. Składa się z ziemniaków, kiełbasy, boczku, czegoś w smaku przypominającego pierogi ruskie (do zdjęcia nie wytrwały, zjedliśmy od razu) oraz, przede wszystkim, owoców morza. Oryginalnie przygotowywane na gorących kamieniach z ogniska ułożonych na ziemi. Od ciepła wszelkie skorupiaki otwierają swe muszle, puszczając soki, które skapują na kamienie. Od razu parują, i przesycają swym aromatem wszystkie składniki.


Jednego promu użylismy by dostać się na Chiloe, innego by stamtąd odpłynąć. Kolejny napotkaliśmy rownież na samej wyspie.
Prom jest wykonany ze styropianu. Wbrew pozorom nie trzeba wiosłować rękami - należy ciągnąć za linę.


Rezerwat Monumento Natural Islotes de Puñihuil...

...którego główną atrakcją jest rejs łodzią dookoła wysp, na których rozmnażają się 2 gatunki pingwinów...

...pingwiny Magellana i pingwiny Humboldta...

...a ptaków też jest pod dostatkiem, m.in. pelikanów.

Tak malownicze drogi są niestety bardzo uciążliwe do jazdy rowerem...

...tudzież do roweru pchania.

Niekiedy można napotkać przeszkodę innej natury.

W roku 1960 Chile, również wyspa Chiloe, doświadczyło najmocniejszego zarejstrowanego w historii na świecie trzęsienia ziemi oraz tsunami (magnituda trzęsienia 9,5, wysokość fali do 10 m). O ciągłym zagrożeniu przypominają wszechobecne tablice wskazujące drogę ewakuacyjną w przypadku tsunami.

Palafitos - tradycyjne nadmorskie domy z Chiloe, zbudowane ponad wodą na palach.

Naszym ostatnim przystankiem na Chiloe był port Quellon - punkt, w którym kończy się Autostrada Panamerykańska (a przynajmniej jedna z jej wersji).

Oto prom, na którym popłyniemy na kontynent.

Podróż trwała 21 godzin - od nocy do (niemalże) nocy.


Po drodze minęliśmy wiele siedlisk ludzkich, złożonych z kilku ledwie zabudowań, przycupnietych na brzegu fiordu i dostępnych tylko od strony wody. Do niektórych z nich można dobić promem. Jak się okazuje, niekiedy wystarczy do tego plaża.


2 komentarze:

  1. Czytając wasze wpisy i zdjęcia przypominam sobie geografię Ameryki Łacińskiej. Do tego "zmuszacie" do sięgnięcia po mapy, co jest najlepszym sposobem przypomnienia sobie wiadomości o tym kontynencie. Hispanoameryka i Luzoameryka były pojęciami tak odległymi jak księżyc w nowiu. Książki Fiedlera czytane w latach młodości były takie sobie pod względem poznawczym. Dopiero reportaże Antoniego Halika i Elżbiety Dzikowskiej pokazały trochę tego ciekawego świata. Dziś widzę go waszymi oczami i z przyjemnością stwierdzam że to bardzo ciekawe spojrzenie. Tak trzymać! Kilka dni temu pokazałem wasz blog pewnemu rowerzyście z Warmii, który obwieszczał dookoła że w tym roku "zrobił" 2 tys. km na dwóch kołach. Przeczytał wszystko od tyłu, zadumał się i zamilkł. Po dłuższej chwili odpowiedział: "Gdzie mi do nich". Jako ciekawostkę donoszę że śledzimy wasze postępy w gronie braci motocyklowej klubu Thunder Independent. Nasze pojazdy mają co prawda silniki, ale koła też dwa, stąd sympatia dla was. Jako żołnierze potrafimy docenić zarówno fantazję i zuchwałość jak też wysiłek oraz odwagę dlatego trzymamy kciuki za powodzenie wyprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy jeszcze raz za wszystkie miłe słowa. Bardzo nas cieszą i utwierdzają w przekonaniu, że warto pisać.

      W Chile spotkaliśmy wielu motocyklistów tzn nie tyle spotkaliśmy co byliśmy przez nich wyprzedzani. Zawsze nas pozdrawiają co jest niezmiernie miłe.

      My też patrzymy ciepło na wszystkich podróżujących jednośladami. Na tych z silnikami, na podjazdach, to też czasem z zazdrością, ale taką pozytywną.

      Pozdrawiamy wszystkich z klubu czytających naszego bloga i tych podróżujących rowerem po Warmii.

      Usuń